O czym mówią trudne zachowania dziecka? Agnieszka Stein w rozmowie z Małgorzatą Stańczyk w Newsweek Psychologia Dziecka

2021-10-11
 O czym mówią trudne zachowania dziecka? Agnieszka Stein w rozmowie z Małgorzatą Stańczyk w Newsweek Psychologia Dziecka

Nie ma zachowań bez sensu i bez przyczyny. Co się wydarzy, kiedy popatrzymy na trudne zachowania jak na komunikat o tym, że dziecku jest z czymś trudno? To perspektywa, która pomaga nam wyjść z paradygmatu walki. Przynosi świeżość i wskazówki, jak możemy dziecku pomóc – mówi psycholog Agnieszka Stein 



Rozmawia Małgorzata Stańczyk

Wywiad pochodzi z magazynu Newsweek Psychologia Dziecka nr 4/2021. Opublikowano za zgodą redakcji. 

 

Małgorzata Stańczyk: Jakie potrzeby kryją się pod trudnymi zachowaniami dzieci?

Agnieszka Stein: Z pewnością - niezaspokojone. To może być każda potrzeba. Wszystkie zachowania człowieka mają sens, są wyrazem jego potrzeb. Dlatego warto szukać, w jaki sposób zachowanie dziecka jest związane z jego dbaniem o siebie.

Nie jest łatwo to robić, gdy zachowanie dziecka wzbudza w nas emocje: niepokój, niezrozumienie, złość.

Robienie tego na gorąco rzeczywiście może być wyzwaniem. Szczególnie, jeśli rodzice chcą wyjść za trzy minuty z domu, a ich dzieci właśnie się pobiły. Dużo łatwiej się temu przyglądać, gdy na zimno, po fakcie spotykamy się i rozmawiamy o konkretnej sytuacji. Zamiast walczyć z zachowaniem, możemy szukać odpowiedzi na pytanie: „O co dziecko chce zadbać?”, „Czym stara się w ten sposób zaopiekować?”.

To cenna wskazówka. Kiedy zachowanie dziecka stawia przed nami wyzwania, chcemy zwykle działać natychmiast.

Rodzice skądś zaczerpnęli taką perspektywę, że trzeba działać natychmiast, by ich działanie było skuteczne, bo w przeciwnym razie dziecko pomyśli, że „można się tak zachowywać”. Zdarza się, że natychmiastowe działanie, związane z zapewnieniem bezpieczeństwa jest niezbędne. Najczęściej jednak warto powstrzymać się od czynności, które wykonujemy z intencją, żeby dziecko coś zrozumiało albo czegoś się nauczyło, by w przyszłości nie powtarzało jakiegoś zachowania. Zatroszczenie się o sprawy, które nie są bezpośrednio związane z bezpieczeństwem, dużo lepiej wychodzi, jak się wszyscy trochę uspokoją.

Jakie potrzeby mogą stać za agresywnymi zachowaniami dzieci?

Zachowania agresywne to takie, w których dzieci używają swojego ciała i siły do wyrażenia złości, kiedy coś im nie pasuje. To bardzo szeroka kategoria zachowań: od pokazania języka i zmarszczenia brwi do rzucania przedmiotami, gryzienia i bicia kogoś. W rozmowie z rodzicami, zazwyczaj najpierw staramy się skonkretyzować, o jakim zachowaniu mówimy.

Tym konkretnym zachowaniem, które jest często dla dorosłych trudne, bywa uderzanie rodzica. Myślę o dziecku pięcioletnim. O co tam może chodzić?

Być może o komunikację. Dziecko, będąc w trudnych emocjach, pokazuje je w ten sposób rodzicowi, prosi o wsparcie albo daje znać, że coś, co rodzic zrobił, jest dla niego trudne. Warto też pooglądać, co dzieje się wokół tego zachowania w samym rodzicu. Nie rozmawiamy tu tylko o zachowaniu dziecka, ale także o przekonaniach i perspektywie rodzica, czyli o tym, jakie on nadaje temu zachowaniu znaczenie.

Można nadawać różne znaczenie temu samemu gestowi - uderzeniu rodzica?

Ludzie nadają różne znaczenie temu, co widzą i od tego zależy ich reakcja. Jeśli to, co dziecko robi interpretujemy w ten sposób, że ono wchodzi nam na głowę, że chce nam zrobić w ten sposób przykrość, że nas nie szanuje, to zareagujemy inaczej niż wtedy, kiedy dostrzeżemy w tej sytuacji dziecko, które sobie nie radzi i potrzebuje pomocy.

A jak będzie wyglądać ta reakcja w tych dwóch sytuacjach?

Zwykle, kiedy myślimy, że dziecko robi coś przeciwko nam, włącza nam się tryb obrony. A kiedy widzimy dziecko, które sobie nie radzi i potrzebuje pomocy, włącza nam się tryb opieki.
To daje szansę przyglądaniu się, co kryje się pod tym zachowaniem. Jak to robić?
Mocna, emocjonalna reakcja może świadczyć o tym, że organizm dziecka zinterpretował sytuację jako zagrażającą. Potrzeby, które leżą pod spodem, mogą być różne: potrzeba poczucia bezpieczeństwa, kontaktu, wsparcia, bycia zobaczonym, usłyszanym ze swoją trudnością. Często dużą rolę odgrywa tu także potrzeba autonomii - dziecko czegoś chciało i to zostało mu utrudnione lub uniemożliwione. Możliwe, że odzywają się w ten sposób podstawowe potrzeby. Zarówno u dzieci, jak i u dorosłych bardzo dużą rolę w tym, jak radzimy sobie z emocjami w danym momencie odgrywa podstawowy dobrostan - bycie wyspanym, najedzonym, z komfortową temperaturą, dostosowaną ilością bodźców. Zazwyczaj tak mocna reakcja, kiedy dziecko uderza rodzica, rzuca czymś, niszczy, trzaska drzwiami albo wykrzykuje trudne słowa, świadczy o tym, że tych niezaspokojonych potrzeb jest dużo.

I co nam daje to zatrzymanie się, obejrzenie i odkrycie?

Wiedząc, że w przypadku agresji kluczowa może być potrzeba bezpieczeństwa, mamy świadomość, że pierwsze, czym warto się zająć to odbudowanie poczucia bezpieczeństwa. Do tego, by poczuć się bezpiecznie, dzieci potrzebują zobaczyć, że rodzic jest dostępny i gotowy je wesprzeć. Nie da się komuś kazać poczuć się bezpiecznie. Nie zadziała, że powiemy: „No już, spokój. Wszystko jest dobrze, uspokój się”. Możemy tylko stworzyć warunki, w których dziecko poczuje się bezpiecznie, ale ten proces zadziewa się w nim, w środku. Nie pomagają tu ostre reakcje, pośpiech ani mówienie dziecku o swoich emocjach i oczekiwaniach.

Wszystkie archiwalne numery Newsweek Psychologia można znaleźć pod adresem: https://literia.pl/czasopisma-prenumerata/dwumiesieczniki/newsweek-psychologia

Znam rodziców, którzy mówią, że tylko ostre słowa i podniesiony ton głosu działają na ich dzieci.

To zależy, co rozumiemy przez „działają”. Czy to, że dziecko zatrzyma się i powstrzyma od swojego zachowania? Czy to, że poczuje się lepiej i wróci do równowagi? Ostre reakcje mogą spowodować, że dziecko poczuje się jeszcze bardziej zagrożone. Do tego stopnia, że przestanie pokazywać swoje emocje. Nie będzie dalej okazywało tego, co przeżywa, jednak to nie znaczy, że poczuje się bezpiecznie.

Inne trudne zachowanie to odmowa, czyli sytuacja, kiedy dziecko mówi, że nie posprząta, nie odrobi lekcji, nie skończy oglądać telewizji.

Skoro odmowa dziecka jest dla dorosłego problemem, to zapytam, czy ten dorosły ma na tyle uświadomione i zaopiekowane swoje potrzeby, żeby na chwilę odłożyć własną perspektywę na bok i skierować uwagę na dziecko. Odmowa jest częścią każdej relacji, nie trudnym zachowaniem. Bliska relacja nie jest możliwa bez tego, że sobie odmawiamy. Powinniśmy przyjmować z wdzięcznością to, że drugi człowiek mówi nam o sobie różne ważne dla niego rzeczy.
Jeśli odmowa jest dla nas trudna, warto zatrzymać się i przyjrzeć sobie. Opiekowanie się dzieckiem jest dużo łatwiejsze, kiedy nasze potrzeby są zaspokojone. Zazwyczaj trudno nam z odmową wtedy, gdy uznamy, że jedynym sposobem na to, byśmy mogli zadbać o siebie jest to, że dziecko coś zrobi lub czegoś nie zrobi. Zaczynamy wtedy przekonywać dziecko albo tłumaczyć mu swoją perspektywę, równocześnie mówiąc, że robimy to z troski o nie.

Czyli kolejna ważna praktyka w trudnej sytuacji to sprawdzenie, o kogo się w danej chwili troszczę: o dziecko czy o siebie?

Tak. I jeśli rozumiemy, że troszczymy się o siebie, to zaoszczędzimy wiele frustracji znajdując inny sposób, dzięki któremu możemy o siebie zadbać, niezależny od tego, co robi dziecko. Warto zawsze mieć jakieś alternatywne strategie na wypadek, jeśli ta, w którą miałoby być zaangażowane dziecko, nie działa. To uzdalnia nas także do bycia przy dziecku.

Na czym polega bycie przy dziecku?

Poznamy je po tym, że jesteśmy bardziej w słuchaniu niż w mówieniu. Kiedy dziecko lub dorosły mówi „nie”, łatwiej będzie nam się porozumieć, jeśli ja to usłyszę i będę w stanie chwilę przy nim pobyć z ciekawością, sprawdzić, o co chodzi. Jeśli natomiast będę wciąż powtarzać swoją kwestię: „wstań od komputera”, „umyj zęby”, „odrób lekcje”, to komunikacja nie posuwa się do przodu. Aby była skuteczna, kiedy mówię, muszę mieć po drugiej stronie kogoś, kto słucha.

Jak odkrywać, co stoi za dziecięcą odmową?

Odkrywanie „nie” zaczyna się od jego uznania, czyli od powiedzenia: „Słyszę, że nie chcesz”. Czasem wystarczy uznać odmowę i poczekać chwilę, a dziecko samo z siebie opowie więcej o tym, co dla niego w tej sytuacji ważne. Możemy też pytać dziecko, czego ono by chciało: „Aha, nie chcesz teraz myć zębów. A co chciałbyś teraz zrobić?”. Podstawą jest tu ciekawość. Myślę, że komuś może się wydawać, że takie zatrzymywanie się, analizowanie, zastanawianie się, o co nam chodzi, o co chodzi dziecku, zajmuje bardzo dużo czasu. Ja natomiast mam takie doświadczenie z pracy z rodzicami, że kiedy przychodzą z jakąś trudnością, to często okazuje się, że przez wiele lat nie mieli czasu, żeby się jej przyjrzeć, aż sytuacja urosła do takich rozmiarów, że decydują się ten czas znaleźć. Można się czymś zająć na bieżąco, zainwestować czas w budowanie porozumienia i rozwiązywać problemy, póki są małe albo męczyć się przez wiele lat i patrzeć, jak problem rośnie. Niestety, gdy dziecko jest w wieku nastoletnim dużo trudniej rozwiązać problem, bo sposoby, których rodzice używali by sprawować kontrolę w stosunku do pięcio- czy dziewięciolatków, już nie działają.

Dorośli czasem mówią o dzieciach, że są leniwe. Zwykle dotyczy to sytuacji, w których dzieci nie sprzątają po sobie, nie dość pilnie się uczą, spędzają wiele czasu przed telefonem lub komputerem. Czy w tych sytuacjach także może pomóc spojrzenie z perspektywy potrzeb i zakładanie dobrych intencje dzieci?

Wtedy prawdopodobnie nie użyjemy już słowa lenistwo. Myślę, że taka etykieta przychodzi nam do głowy, gdy dzieci nie zajmują się tym, czym rodzice chcieliby, by się zajmowały. Lenistwo to jest pewna interpretacja zachowania. To nasza fantazja na temat tego, dlaczego dziecko coś robi lub czegoś nie robi. Bardzo ważne jest odklejanie się od swoich fantazji, uświadamianie sobie, że piszemy w głowie opowieść o tym, co drugi człowiek myśli i dlaczego robi to, co robi. To bardzo częste w naszej kulturze. Żyjemy w złudzeniu, że znamy intencje i myśli drugiej osoby tak dobrze, jak swoje własne.

Jak sobie z tą skłonnością radzić?

Pomaga przyjrzenie się temu, co dziecko robi, porozmawianie z nim o tym, dlaczego to dla niego ważne, poszukanie szerszej perspektywy. Często za różnymi zachowaniami, które nam się kojarzą z lenistwem stoi próba zadbania o podstawowe potrzeby: odpoczynku, snu, ruchu. Zdarza się też, że dzieci dostają etykietę „leniwy”, kiedy są w bardzo dużym stresie i napięciu, które sprawiają, że nie są w stanie uczyć się nowych rzeczy lub wkładać w jakieś działanie jeszcze większego wysiłku. Często my, dorośli, mamy trudność w dostrzeżeniu tego, że dziecko jest w bardzo dużym stresie.

I zamiast dziecka, któremu jest trudno, widzimy dziecko, któremu się nie chce.

Uznanie tych potrzeb, które dziecko chce zaspokoić i wsparcie go w tym będzie dużo skuteczniejsze od przekonywania go do tego, że nasz pomysł jest ważniejszy. Warto mieć świadomość, że to, na jakich potrzebach się koncentrujemy jest biologicznym mechanizmem, częścią fizjologii. Trudno z tym dyskutować. Gdy bardzo chce mi się jeść, mogę starać się to zignorować, zmusić się do pracy, starać się skoncentrować na czytaniu, ale moja wydajność będzie stale się obniżać.

Tymczasem sytuacja, w której której dzieci mają niezaspokojone podstawowe potrzeby, podczas gdy dorośli różnych rzeczy od nich wymagają, nie jest rzadka. Na przykład w szkole.

Dzieci w szkole mają nagminnie niezaspokojoną potrzebę ruchu a także snu, bo przychodzą do szkoły wcześniej niż by potrzebowały. Bardzo często niezaspokojona pozostaje także potrzeba adekwatnego poziomu bodźców, bo jest głośno, ciasno, duszno. Nie każde dziecko może w szkole pić albo wyjść do łazienki wtedy, kiedy potrzebuje. Wiele z nich nie może także poruszać swoim ciałem, zmieniać pozycji w taki sposób, by było mu wygodnie, bo pewne pozycje są dozwolone a inne niedozwolone.

Czasem mam wrażenie, że zapominamy, że dziecko jest podmiotem. Odrębnym człowiekiem z własnymi potrzebami, którymi stara się sobą zaopiekować. Wspierające będzie tu znowu zatrzymanie się przy tym, dlaczego tak mocno nam zależy na tym, by dziecko czymś się zajmowało. Dzieci nie są odpowiedzialne za dbanie o nasze potrzeby. Jedynymi osobami, które mogą o nie skutecznie zadbać jesteśmy my sami.

  • Dziecko, będąc w trudnych emocjach, poprzez agresywne zachowanie pokazuje je rodzicowi, prosi o wsparcie albo daje znać, że coś, co rodzic zrobił, jest dla niego trudne.
  • Za różnymi zachowaniami, które nam się kojarzą z lenistwem stoi próba zadbania o podstawowe potrzeby: odpoczynku, snu, ruchu. Zdarza się też, że dzieci dostają etykietę „leniwy”, kiedy są w bardzo dużym stresie i napięciu, które sprawiają, że nie są w stanie uczyć się nowych rzeczy lub wkładać w jakieś działanie jeszcze większego wysiłku.

Agnieszka Stein
Psycholog, prekursorka rodzicielstwa bliskości w Polsce. Wspiera rodziców w towarzyszeniu dzieciom oraz w ich własnym rozwoju. Szkoli profesjonalistów, pracujących z dziećmi i rodzicami w nurcie rodzicielstwa bliskości. Autorka książek dla rodziców.

      

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.
Zamknij
pixelpixelpixelpixelpixel